czwartek, 20 grudnia 2012

Praktycznie - fartuszek kuchenny

Mam hopla na punkcie tkanin. Zbieram, gromadzę, segreguję, układam, dumam co by tu uszyć i znów chowam. Powoli kończą mi się miejsca, gdzie mogłabym upychać nowe nabytki. 
Podczas kolejnych "oględzin" wymyśliłam fartuszek kuchenny. Jestem zagorzałą fanką klimatu lat 50-tych i aż dziwne, że ciągle nie posiadam fartucha do prac w kuchni:) Pamiętam moją babcię, super kobietę, w takich fartuszkach, ciągle brudną z mąki i z wielkim uśmiechem na twarzy...

Pomysł wpadł mi do głowy sam. Lubię proste projekty, więc fartuch jest najprostszy na świecie. Zmierzyłam swój obwód bioder (o rany, nie pytajcie ile) i na oko rozrysowałam wykrój na tkaninie. Pasek na szyję bez regulacji, bo po co, w biuście już nie urosnę. Kilka zmarszczeń przy pasku, ma być kobieco :) Falbana też była konieczna, w końcu to mają być lata 50-te :) Z falbaną było najwięcej zabawy, poza tym poszło szybko.

Fartuszek wyszedł cudny, niestety wyjątkowo oporny do fotografowania. Zdjęcia takie sobie, ale lepszych mi się chyba nie uda zrobić.
A, i najważniejsze, leży idealnie :)










wtorek, 18 grudnia 2012

Świątecznie - cekinowa bombka w złocieniach

Miałam wczoraj ciężki dzień. Bardzo stresujący. Siadłam przy biurku, żeby pogrzebać trochę w sieci, odsapnąć dećko, zająć się problemami świata (a nie swoimi) i w ręce weszła mi styropianowa bombka. Okazało się, że nie ma nic lepszego na stres niż wbijanie szpilek :) Po kilku cekinowych rządkach ciśnienie mi się uspokoiło, a problemy uleciały w kosmos. 

Uwaga reklama - bombki są dobre na wszystko :)

Oto co wyszło: 






Bombka w kolorach: brąz z nutką miedzi, spokojny żółty oraz złoty miodowy z mocno żółtą kokardą.  Wyszła fajnie, a ponieważ kolory nie moje, to powędruje do mojej mamy jako świąteczny drobiazg :)

No i sprawa druga: ogłoszenie wyników konkursu w szkole syna. Dziecię me dostało wyróżnienie! Przypominam, za te oto bałwanki!



niedziela, 16 grudnia 2012

Tilda dziobata i jej ładniejsza siostra

Swoje lata już mam, a moje dzieciństwo przypadało na czasy PRL-u. Smutno było, szaro-buro i jakoś tak, w porównaniu z dniem dzisiejszym, biednie. O lalce Barbi marzyłam długo i kiedy jakimś cudem udało się ją mojej mamie kupić - byłam przeszczęśliwa.

Pamiętam jak szyłam jej ubranka, najpierw ręcznie, potem na maszynie. Kilkulatek na maszynie! Pamiętam, jak wyciągnęłam jakiś kupon pięknej tkaniny i wycięłam dość duży kwadracik na sukienkę dla lalki, a potem mama płakała, że taki piękny materiał miała na sukienkę dla siebie, a ja jej dziurę wycięłam i już nie wystarczy ... Co za czasy!

W każdym razie zebrało mi się na wspomnienia i zachciało mi się lalki. Lalki, żebym mogła znów uszyć jej jakieś ciuszki. Wpisałam w googlach "wykrój na lalkę" i odkryłam Tildę!  Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam!

Przez weekend uszyłam dwie lale. Pierwsza szyta według tego wykroju:



Nawet byłam z niej zadowolona, dopóki moje dziecko nie zapytało się, co to za kaczorka szyję ... No niestety, straciłam do niej serce.

Wyszła dziobata kaczka i nie mogłam już na nią patrzeć. 




Postanowiłam uszyć inną, tym razem bez nosa, żeby uniknąć powtórki z rozrywki. Szyłam wg tego wykroju:




Wydłużyłam jej tylko nogi, bo jakieś krótkie były.

Wyszła całkiem przyzwoicie i szczerze powiem, według mnie, ten wykrój jest dużo prostszy, łatwiej się szyje. Konstrukcja ramion przypomina ludzką budowę ciała, co powoduje, że ubranka trochę lepiej wyglądają.  Bluzki i sukienki nie wiszą tak, jak na strachu na wróble.
Lala wygląda tak:


 





Żeby taka goła nie siedziała (zimno jest przecież) dostała ode mnie uszytą na szybko bluzkę i spódnicę. Myślę już o nowych ubrankach :)

środa, 12 grudnia 2012

Świątecznie - konkurs szkolny i bałwanki z filcu

Tydzień temu mój syn po powrocie ze szkoły ogłosił, że bierze udział w konkursie szkolnym na "najładniejszą ozdobę choinkową". Kiedy go zapytałam jaki ma pomysł na ową ozdobę, odparł, że nie ma zielonego pojęcia! :)
Po rodzinnej burzy mózgów stanęło na filcu. Bałwanki wydawały się do uszycia najprostsze, niestety moje dziecko co chwilkę wymyślało sobie jakieś utrudnienia, a to czapki, a to haftowane gwiazdki na czapkach ... Dwa dni pracował, trochę się martwił, że nie jest tak idealnie równo jakby chciał, parę razy rzucił bałwankiem, bo coś się krzywo przyszyło. 
Komplementy, głaskanie po głowie i motywowanie słodyczami pomogły dokończyć dzieło :)

Muszę przyznać obiektywnie (nie wiem, czy to faktycznie obiektywna opinia:)) , że efekt pracy mojego syna jest naprawdę super. Moja jedyna pomoc to nawlekanie nici na igłę i robienie supełków oraz donoszenie słodyczy, aby umilić pracę:)

Za kilka dni ogłoszenie wyników konkursu, zobaczymy jak mu pójdzie. Trzymam kciuki:)


niedziela, 9 grudnia 2012

Świątecznie - serducha w szarościach

Całkiem niedawno kupiłam fantastyczny obrus w ciucholandzie za dokładnie 1 zł.
Obrus w grubą kratę, w odcieniach szarości, po prostu piękny. Niestety miał małą plamkę, niespieralną, więc zostawiłam go w skrzyni z tkaninami, aż coś ciekawego wymyślę.

Ponieważ serca i gwiazdki, które szyłam ostatnio  przeznaczyłam na prezent dla teściowej - wymyśliłam, że uszyję serducha dla siebie. Obrus nadawał się idealnie. 

Oto efekt.  Dla podkreślenia "odświętności" wszyłam małą szklaną perełkę w każde serce.  




czwartek, 6 grudnia 2012

Świątecznie - ozdoby z masy solnej


Przypomniałam sobie dzisiaj o masie solnej. To fantastyczna masa - powstaje właściwie z niczego, a można z niej zrobić prawdziwe cuda. Ostatni raz bawiłam się masą solną dwa lata temu, robiłam wtedy razem z synem ozdoby choinkowe. Syn zaniósł kilka do szkoły na konkurs i dostał wyróżnienie.
 
Przepis na masę solną:
- szklanka mąki
- szklanka soli
- około 100 ml wody


Dziś postanowiłam trochę urozmaicić moje solne "ciasteczka" i próbowałam odciskać w nich różne rzeczy: zabawki dziecka, muszle, serwetki szydełkowe itp. Wyszło całkiem fajnie.
Zdjęcia jeszcze przed suszeniem. A suszyłam w piekarniku, na termoobiegu 50 stopni, z uchylonymi drzwiczkami. 
 

 

Teraz czeka mnie zabawa w malowanie, ozdabianie i przyklejanie :) Efekty pokażę wkrótce :)
 
 

niedziela, 2 grudnia 2012

Świątecznie - wieniec do zawieszenia

Dawno, dawno temu kupiłam styropianową oponkę o średnicy 25 cm. Leżała sobie dość długo, cierpliwie czekała, aż pomysł jakiś na jej ozdobienie wpadnie mi do głowy. 

Pora na wieniec właściwa, więc wyciągnęłam różne przydatne rzeczy z moich cudownych szufladek (o których pisałam poprzednio) i ustaliłam kolorystykę. Dokupiłam jedynie malutkie plastikowe bombki i srebrne kuleczki (raptem parę groszy za sztukę).

Materiały potrzebne do wykonania:
- motek wełny
- filc
- ozdoby
- wstążka

Wianek naprawdę prosty do zrobienia, owijamy wełną oponkę, potem ozdoby łapiemy igłą i nicią i gotowe!

Wyszło tak:



Muszę przyznać, że jestem zadowolona z efektu, co przy moim perfekcjonizmie raczej często się nie zdarza :)