Miało być pozytywnie i energetycznie.
Ale! przed chwilą obejrzałam ostatni (OSTATNI!!!) odcinek Weeds i popadłam w jakiś melancholijny nastrój. To był chyba jedyny odcinek, na którym ryczałam. I to nie, że chlipnęłam sobie ze dwa razy, ale wyłam jak bóbr przez bite pół godziny! Cholera, w ciąży jestem, czy co ? No ale tak serio, to życie jest do dupy, oględnie mówiąc. Robisz wszystko co w twojej mocy, żeby zapewnić dobry start dzieciom a dzieci rosną i w pewnym momencie okazuje się, że tak naprawdę jesteś sama, nikt się tobą nie interesuje, a synowa nie chce cię znać.
Co prawda jeszcze trochę czasu mi zostało, nim nadejdzie samo zło w postaci synowej, ale już mam ciarki. Taki ten ostatni odcinek Weeds był sugestywny ... ech :(
Nancy, będzie mi Ciebie brakowało!
A dlaczego jagody ? A bo tak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz